Cud naszych czasów

Któregoś razu na papieskim grobie ktoś położył list napisany językiem, przypominającym  rękopis stenografa, był to język syngaleski. Wracając z Biura Postulacji, wstąpiłam do kafejki internetowej. Zaprzyjaźnionego jej właściciela, który pochodzi ze Sri Lanki, poprosiłam, by mi go odczytał. List donosił o uzdrowieniu za wstawiennictwem Jana Pawła II. „Wasz Bóg robi takie cuda? – zapytał mój tłumacz – nasz Budda nie”… Właściciel lokalu był zdumiony, z niedowierzaniem spoglądał na okładkę nowego numeru „Totus Tuus” z Ojcem Świętym, który trzymałam w ręce. „Wasz Bóg robi takie cuda” – powtarzał kiwając głową. Dla niego to było nie do pojęcia…

Wiadomość o dacie beatyfikacji Jana Pawła II była dla księdza Postulatora Sławomira Odera oraz pracowników rzymskiego biura Postulacji Beatyfikacji i Kanonizacji Jana Pawła II, wydarzeniem bardzo radosnym. Ukoronowaniem ich kilkuletniej pracy. Zebranie świadectw świętości jest jednym z głównych elementów każdego procesu beatyfikacyjnego kandydata na ołtarze, dlatego tak bardzo ważna była praca tego biura, które o łaskach otrzymanych za wstawiennictwem Papieża Wojtyły było informowane na bieżąco. W chwili obecnej liczba listów przysłanych pocztą przekracza 3000. Intencje modlitewne i podziękowania za otrzymane łaski docierały tu także drogą mailową. Każda karteczka zostawiona na grobie Papieża także trafiła do Biura Postulacji.
Wiadomość o uzdrowieniu Siostry Marie Simon Pierre Normand z diecezji Aix-En-Provence we Francji dotarła do księdza Postulatora z tysiącem innych kopert. List napisany językiem serca i z pokorą przez Przełożoną zgromadzenia siostry uzdrowionej zwrócił jego uwagę.
Cierpiałam na chorobę Parkinsona, którą zdiagnozowano w czerwcu 2001 roku – napisze później Siostra Marie Simon Pierre. – Po tej wiadomości trudno mi było patrzeć na Jana Pawła II w telewizji. Byłam przy nim bardzo blisko w modlitwie i wiedziałam, iż on mógł zrozumieć to, co przeżywałam. Choroba z tygodnia na tydzień stawała się coraz poważniejsza, mój stan pogarszał się. 2 kwietnia 2005 roku zawalił mi się cały świat, straciłam przyjaciela…
Było to dokładnie dwa miesiące po tym – czytamy w dalszej części listu – jak Jan Paweł II opuścił nas i udał się do Domu Ojca – 2 czerwca. Wstałam z łóżka, moje ciało już nie bolało, nie czułam żadnego zesztywnienia, a wewnętrznie nie byłam już tą samą. Jakaś siła skłoniła mnie, bym poszła modlić się przed Najświętszym Sakramentem. Po wyjściu z Mszy byłam przekonana, iż zostałam uzdrowiona…
Przypadek ten został wybrany i zatwierdzony przez Kongregację ds. Kanonizacyjnych jako cud, który zdarzył się za wstawiennictwem Jana Pawła II post mortem. To jednak nie jedyna łaska uzyskana po modlitwie do Papieża. Kardynał Stanisław Dziwisz łaski otrzymane za sprawę Ojca Świętego komentuje jednym zdaniem: „Cuda zdarzały się już za życia Papieża…”.

Kilka przykładów

Marcin od urodzenia ma sparaliżowane ręce i nogi i porusza się na wózku inwalidzkim. Kiedy miał 6 lat, psycholog skierował go do szkoły życia i oznajmił, że chłopak nigdy nie będzie „normalny”. Jako 12-latek z pielgrzymką osób niepełnosprawnych udaje się do Rzymu. Jego rodzice wierzą, że spotkanie z Ojcem Świętym odmieni jego życia. Audiencji w Bazylice św. Piotra Marcin nie pamięta, gdyż poczuł się źle i musiał otrzymać pomoc medyczną, ale Jan Paweł II uścisnął go serdecznie i pobłogosławił, czego dowodem są zdjęcia. Od tamtego momentu wszystko się zmieniło. Marcin skończył – nie szkołę specjalną – ale wyższe studia socjologii na Uniwersytecie Śląskim, zdobył Międzynarodowy Certyfikat Komputerowy i startował do wyborów na radnego swojego miasta. Pragnie pomagać ludziom takim niezwykłym jak on i głosić Bożą chwałę.

Dziewiętnastoletni syn Elżbiety dostał się do szpitala z reumatoidalnym zapaleniem stawów.  Ból towarzyszył mu każdego dnia, a w zmęczonym spojrzeniu, można było wyczytać tylko jedno zdanie: „Mamo ratuj”. W tym czasie Papież Jan Paweł II przybywa z wizytą do jego miasta. Chłopak wbrew zakazowi lekarza schodzi z łóżka; z nogą w gipsie, podłączony do kroplówek, wyjeżdża na ostatnie piętro szpitala, by stamtąd choć z daleka ujrzeć Ojca Świętego. I chory poczuł się lepiej, ból mija, po jakimś czasie także wyniki są dobre: do tego stopnia, że może wrócić do domu, nie stosując żadnej rehabilitacji…

Jolanta i Piotra przybyli do Rzymu z jedną intencją: prosząc o dar macierzyństwa. Pragnienie dziecka nie odstępowało ich od 10 lat, chociaż nadzieja z latami przygasła. Papież wówczas powiedział im: „Wszystko będzie dobrze!” I zdarzył się cud. Kiedy rodzice pisali list do Ojca Świętego, w łonie matki biło trzymiesięczne serduszko…

Jarek, świeżo upieczony maturzysta został potrącony przez samochód i doznał stłuczenia mózgu. Lekarze nie dawali mu szans przeżycia. Rodzina chwyciła za różaniec. Intencję modlitewną przekazano księdzu, który udawał się z młodzieżą do Watykanu. Podczas spotkania z Janem Pawła II, kapłan podsunął Papieżowi zdjęcie chłopca, prosząc o błogosławieństwo. Ręka Ojca Świętego dotknęła fotografii. „Choć byłem tak daleko – napisze w swoim świadectwie chłopak – było to tak, jakby Ojciec Święty dotknął bezpośrednio mnie”… Od tej audiencji stan chorego zaczął się poprawiać. Chłopak wybudził się ze śpiączki, a za jakiś czas rozpoczął studia.

Lekarze namawiali ją do usunięcia ciąży. Oczekiwała narodzin swoim dwóch córeczek syjamskich, ale poród zapowiadał się skomplikowany. Dziewczynki urodziły się, ale żyły tylko przez pół godziny: wystarczający czas, aby je ochrzcić. „Jestem spokojniejsza i pocieszona – pisze ich mama od Papieża – że moje aniołki są w chwale Pana, w niebie, blisko Maryi i Ciebie Kochany Ojcze”. Jest przekonana, że w dniu 2 kwietnia 2005 r. wraz z Matką Bożą czekały na Ojca Świętego u bram raju.


Dino poruszał się na wózku inwalidzkim. Za swoją niepełnosprawność winił boga, był na Niego obrażony przez całe życie. Pod koniec kwietnia 2005 roku trafił do szpitala z zawałem, lekarze zapowiadali początek końca, stan był ciężki. Nagle Dino zwraca się do swojej siostry z życzeniem, aby ta przygotowała mu pogrzeb w kościele… Zaskoczona próbowała mu tłumaczyć, że aby mieć pogrzeb z Mszą świętą, najpierw musi się wyspowiadać. Na spowiedź jej brat zgodził się natychmiast. Kapelana szpitalnego przywitał grzecznie i zapytał: „Ojcze, ksiądz wie, od kiedy wierzę? Od dnia śmierci Jana Pawła II… Widziałem, jak On znosi swoje cierpienie aż do końca, i uwierzyłem, że i ja pójdę do Domu Ojca”… Po dziesięciu dniach Dino zmarł. Miał 55 lat. Odszedł w stanie łaski uświęcającej…

I jeszcze wiele innych świadectw przeczytałam podczas pracy w Postulacji. Listy z Polski, Włoch, Anglii, Francji, Rosji, Chin, Afryki, listy z całego świata. Pisane ręką matki, rodziców, nastolatki, więźnia czy kapłana. Świadectwa wiary i miłości, pojednania i nawrócenia, nadziei i wdzięczności. Z relacji tych wyłania się wizerunek Jana Pawła II – ojca, przyjaciela, orędownika i świętego… „I nie trzeba szukać nam wielkich cudów – czytam w jednym z listów – Cudem naszych czasów jest sam Jan Paweł II”.

Aleksandra Zapotoczny, Rzym
akredytowana przy Biurze Prasowym Stolicy Apostolskiej, redaktor polskiego wydania „Totus Tuus” oraz serii książek: „Cuda”, „Nowe Cuda”, „Wielka Księga Cudów”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz