L'Osservatore Romano: ks. prałat Krajewski wspomina Jana Pawła II

W wydaniu noszącym datę 2 kwietnia, czyli w szóstą rocznicę śmierci Jana Pawła II, „L'Osservatore Romano” zamieszcza kilka materiałów związanych z postacią papieża Polaka.
Dziennik watykański przedrukowuje m.in. wywiad kard. Karola Wojtyły dla hiszpańskiego czasopisma „Palabra” z października 1972 roku na temat kapłaństwa, recenzję włoskiego przekładu książki dla dzieci o Janie Pawle II Philippa i Caroline von Kettelerów, a także wspomnienie o nim ks. prałata Konrada Krajewskiego, wieloletniego papieskiego ceremoniarza.

Autor zaczyna od przywołania momentu śmierci papieża, po której jego osobisty sekretarz, arcybiskup Stanisław Dziwisz, zaintonował dziękczynne „Te Deum”: „Wydawało się, że to grom z nieba... Oto - myśleliśmy – stoimy w obliczu całkowicie odmiennej rzeczywistości. Jan Paweł II nie żyje: to znaczy, że żyje na zawsze. I tak, śpiewając „Te Deum”, wysławialiśmy Boga doskonale widocznego i rozpoznawalnego w osobie Papieża. W jakimś sensie doświadczenie to było udziałem wszystkich, którzy spotykali się z nim w ciągu pontyfikatu. Kto zetknął się z Janem Pawłem II, spotykał Jezusa, którego Papież reprezentował całym sobą. Słowem, milczeniem, gestem, sposobem modlenia się, poruszania się w czasie liturgii, skupieniem w zakrystii: całym swoim sposobem bycia. Widać to było od razu: był człowiekiem przepełnionym Bogiem. A dla świata stal się widzialnym znakiem niewidzialnej rzeczywistości. Także poprzez swoje ciało, udręczone przez cierpienie w ostatnich latach. Często wystarczyło patrzeć na niego, aby odkryć obecność Boga i tym samym zacząć się modlić. Wystarczyło, by iść się wyspowiadać: nie tylko z własnych grzechów, ale i z tego, że nie jest się świętym jak on” – czytamy we wspomnieniu papieskiego ceremoniarza.

Ks. prałat Krajewski pisze dalej: „Kiedy przestał chodzić i podczas celebracji stał się całkowicie zależny pod ceremoniarzy., zacząłem zdawać sobie sprawę, że dotykałem świętej osoby... Byłem w kontakcie z Papieżem przez długie siedem lat: za jego życia, ale i wtedy, gdy dusza jego uszła z ciała. W momencie śmierci pozostają nam tylko szczątki, które zamienią się w proch: ciało ulatnia się, osoba zaś przyjęta zostaje w tajemnicy Boga”.

Kapłan przypomina, że do obowiązków ceremoniarzy należy też zajęcie się ciałem zmarłego Papieża. „Wypełniałem je przez siedem długich dni, aż do pogrzebu. Wkrótce po śmierci ubrałem Jana Pawła II wraz z trzema pielęgniarzami, którzy opiekowali się nim od dłuższego czasu. Choć minęło już półtora godziny od zgonu, rozmawiali oni dalej z Papieżem, jak gdyby rozmawiali z własnym ojcem. Przed włożeniem mu sutanny, alby, ornatu całowali go, głaskali i dotykali z miłością i szacunkiem, tak jak gdyby chodziło o kogoś z rodziny. Ich zachowanie nie wyrażało jedynie oddania. Dla mnie było nieśmiałą zapowiedzią przyszłej beatyfikacji. Być może dlatego nie oddawałem się nigdy intensywnej modlitwie o jego beatyfikację, ponieważ zacząłem już w niej uczestniczyć” – pisze ks. Krajewski i ujawnia, że codziennie odprawia Mszę św. w Grotach Watykańskich i widzi, że „pracownicy bazyliki i wszyscy udający się do pracy w różnych dykasteriach i urzędach Watykanu, żandarmi, ogrodnicy, kierowcy zaczynają dzień od chwili modlitwy przy grobie Jana Pawła II: dotykają płyty i przesyłają mu pocałunek. Tak każdego ranka”.
sal (KAI Rzym) / Watykan
--
Katolicka Agencja Informacyjna
ISSN 1426-1413; Data wydania: 02 kwietnia 2011
Wydawca: KAI; Red. naczelny: Marcin Przeciszewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz