Pielgrzymki papieskie do Polski

Pielgrzymki papieskie do Polski

Pod koniec lutego 1979 r. w prasie pojawia się wiadomość: „Prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński, w imieniu Konferencji Episkopatu Polski skierował 22 lutego br. do Ojca Świętego Jana Pawła II oficjalny list, w którym wypowiedział wdzięczność za jego gotowość do odwiedzenia Polski i Kościoła w Ojczyźnie naszej. Ksiądz Prymas wyraża w tym liście prośbę Episkopatu i społeczeństwa, które pragnie, aby ta wizyta nastąpiła w najbliższym czasie. Ojciec Święty przychylił się do prośby Episkopatu i oczekiwań społeczeństwa”.
Wiadomość jest niezrozumiała. Chodzi o to, że Papież chce jak najszybciej przyjechać do Polski, jednak negocjacje z komunistycznymi władzami są długie i niełatwe. Ostatecznie daty zostają ustalone na 2-10 czerwca 1979 roku.

Papież całuje ziemię

Zima stulecia, która zasypała Polskę śniegiem i zmroziła ponad 30-stopniowym mrozem, trwała długo. Wiosny prawie nie było. Pod koniec maja nastaje upalne lat. Kwitnie wszystko naraz, pachną bzy i kasztany. Mówi się na to „papieska pogoda”.
W sobotę, 2 czerwca, na ulicach stolicy tłumy. Ludzie z kwiatami, biało-czerwonymi i biało-żółtymi chorągiewkami ustawiają się wzdłuż trasy przejazdu Papieża z Okęcia. Każda parafia, każda diecezja ma tu swoje miejsce. Porządku pilnuje Papieska Służba Porządkowa w beżowych furażerkach. Pielgrzymi stojący wzdłuż prowadzącej na lotnisko Okęcie al. Żwirki i Wigury wpatrują się w niebo. Około 10.00 słychać warkot samolotowych silników, a potem widać białego boeinga 727 Alitalia, z zielono-biało-czerwoną włoską flagą na ogonie. To Papież!
Boeing ląduje i kołuje w kierunku oficjalnej delegacji. W otwartych drzwiach samolotu staje Jan Paweł II. Uśmiecha się i mruży oczy, bo razi Go słońce. Unosi ramiona w górę. Potem wolno wchodzi po schodach. Gdy staje na płycie lotniska, klęka i całuje ziemię. Dźwiga się i wita z Henrykiem Jabłońskim, przewodniczącym Rady Państwa i z dostojnikami państwowymi. Orkiestra gra hymn Watykanu, a następnie Mazurka Dąbrowskiego. Po policzkach Papieża płyną łzy wzruszenia.

Krzyż na placu Zwycięstwa

Po oficjalnych przemówieniach Ojciec Święty wsiada do terenowego, pomalowanego na biało STAR-a. Na podwyższeniu zainstalowano dla niego fotel. Papież, jadąc ulicami stolicy, błogosławi i pozdrawia rozradowanych jego wizytą ludzi.
Potem wizyta w katedrze na Starym Mieście i w Belwederze. Tam Papież mówi: „To, że racją bytu państwa jest suwerenność społeczeństwa, narodu, ojczyzny, to my, Polacy, szczególnie głęboko odczuwamy (…). Wszelkie formy kolonializmu politycznego, gospodarczego czy kulturalnego pozostają w sprzeczności z wymogami ładu międzynarodowego (…)”. Mówi to, czego nikomu w tym kraju powiedzieć nie wolno. On mówi do nas i za nas.
Tymczasem na pl. Zwycięstwa ciągną nieprzebrane tłumy. To tu ma się odbyć pierwsza papieska msza św. Ludzie czekają na słowa Ojca Świętego. Czekają nie tylko ci zgromadzeni na placu, ale czeka cała Polska.
Do ołtarza, nad którym góruje ogromny krzyż przewiązany czerwoną stułą, prowadzą wysokie schody. Dlaczego tak wysoko? By telewizje filmując mszę, nie pokazywały rzeszy wiernych, a tylko samotnego Papieża na tle nieba.

Mam prawo do tych piosenek

Od ołtarza do Grobu Nieznanego Żołnierza rozpościera się czerwony dywan. Papież modli się przy Grobie, potem odprawia mszę i wygłasza homilię. Pod jej koniec padają pamiętne, prorocze słowa: „I wołam ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja: Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień Święta Zesłania: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi! Amen”.
Kolejny dzień – wizyta w Gnieźnie. W homilii Papież mówi: „Czyż Chrystus tego nie chce, czy Duch Święty tego nie rozrządza, ażeby ten papież-Polak, papież-Słowianin, właśnie teraz odsłonił duchową jedność chrześcijańskiej Europy, na którą składają się dwie wielkie tradycje: Zachodu i Wschodu”.
Wieczorem spotkanie z młodzieżą – modlitwy, przemówienia. Potem młodzież śpiewa, Papież wtóruje, jak na harcerskim ognisku. Ojciec Święty bawi się znakomicie. Po „Góralu, czy ci nie żal” mówi: „Muszę pocieszyć wszystkich stróżów porządku, jesteśmy jeszcze na etapie przygotowawczym”. Młodzi w całej Polsce już wiedzą – ten Papież to nasz kumpel, bratnia dusza.
Kolejny dzień – Jasna Góra. Jan Paweł II odnawia akt oddania narodu polskiego Najświętszej Marce dokonany 3 maja 1966 roku. Potem spotkanie z chorymi i znów z młodzieżą. „Ja mam prawo do tych piosenek, bo robiłem tym piosenkom propagandę w Watykanie”.

Golgota naszych czasów

Wreszcie ukochany Kraków. Wieczorem msza na Wawelu. Potem, pod oknem kurii przy ul. Franciszkańskiej 3, zbiera się młodzież. Wywołuje Ojca Świętego okrzykami i śpiewem. Papież jest swobodny i radosny. To jego miasto, zna tych młodych jak nikt. „Przed ośmiu miesiącami zaginął obywatel miasta Krakowa i nikt go nie szukał” – żartuje.
Kolejny dzień – Kalwaria Zebrzydowska – tu modlił się podczas Drogi Krzyżowej jako dziecko i jako biskup. Wadowice – chwila zadumy przy własnej chrzcielnicy. Potem Oświęcim i Brzezinka.
Ojciec Święty bardzo chciał być w Auschwitz i oddać hołd wszystkim pomordowanym, modlić się w celu śmierci Maksymiliana Marii Kolbego, pod ścianą straceń, przy tablicach upamiętniających męczeńską śmierć ofiar nazizmu. I teraz tego dokonuje. Mówi: „Chrystus chce, abym stawszy się następcą Piotra świadczył przed całym świadczył przed całym światem o tym, co jest wielkością człowieka naszych czasów – i co jest jego nędzą. Co jest jego klęską i co jest jego zwycięstwem. Przychodzę więc i klękam na tej Golgocie naszych czasów (…)”.
Ma gorączkę i mówi z silną chrypką. Mimo to wieczorem znów staje w oknie. Odmawia Anioł Pański, modli się, śpiewa.

Żegnam moją Ojczyznę

Kolejny dzień – Nowy Targ. Muzyka góralska, regionalne stroje. Ludzie mówią z przekonaniem:
„Do Warszawy przyjechoł, bo musioł, do Krakowa przyjechoł, bo musioł, do nas przyjechoł, bo fcioł”. Potem na krakowskie Skałce spotkanie z inteligencją i studentami. Idą z gitarami i transparentami „Młodzież z papieżem”. Siadają na murach, na dachach, czekają i śpiewają. W końcu Papież do nich wychodzi. Jego silny głos przebija się przez gromkie „Sto lat”: „Czy ja mogę o coś spytać?”. „Taaak!” – odpowiada tłum. „Jak ten papież ma żyć, skoro tak na niego krzyczycie?” – młodzież się śmieje, bije brawo. „Czy ja mogę coś powiedzieć?”. „Taaak!”. „Ja was bardzo lubię!”. „My teeeż!”.
Papież kończy spotkanie wbrew protestom młodzieży. „Co, nie podoba się wam?”. „Nieee!”. „To niech się wam spodoba”.
Msz na krakowskich Błoniach 10 czerwca 1979 roku gromadzi dwa miliony ludzi. Papież mówi: „Zanim stąd odejdę, proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię „Polska”, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na Chrzcie Świętym, abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili, abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy”.
O godz. 15.30 odjazd na krakowskie lotnisko Balice. „Żegnam Polskę, żegnam moją Ojczyznę” – Papieżowi głos się załamuje. Klęka, całuje ziemię, płacze. Płaczą zgromadzeni na lotnisku wierni.

Druga pielgrzymka – „Pokój Tobie, Polsko!”
16-22 czerwca 1983 r.

Trwa stan wojenny. Papież odwiedza Warszawę, Niepokalanów, Częstochowę, Poznań, Katowice, Wrocław, Górę św. Anny, Kraków, Mistrzejowice, Tatry, Dolinę Chochołowską i znów Kraków.
„Osobiście uważałem, że odwiedzenie ojczyzny w tej historycznej okoliczności jest nie tylko wewnętrzną potrzebą mojego serca, ale także moją szczególną powinnością jako biskupa Rzymu. Uważam, że powinienem być z mymi rodakami w tym wzniosłym, a zarazem trudnym momencie dziejów Polski. Pax vobis! Pokój Tobie, Polsko! Ojczyzno moja! Pokój Tobie! – mówi Ojciec Święty tuż po wylądowaniu i ucałowaniu ziemi.

Trzecia pielgrzymka – „Solidarność to znaczy jeden i drugi”
8-14 czerwca 1987 r.

Papież pragnie zapoczątkować tradycję regularnego pielgrzymowania do Ojczyzny co cztery lata. Władze komunistyczne nie chcą, aby na trasie pielgrzymki znalazł się Gdańsk, spotkanie z Lechem Wałęsą oraz odwiedziny grobu ks. Popiełuszki na warszawskim Żoliborzu, ale Jan Paweł II jak zwykle stawia na swoim.
Trasa: Warszawa, Lublin, Majdanek, Tarnów, Kraków, Szczecin, Gdynia, Gdańsk, Częstochowa, Łódź i znów Warszawa.
W słynnej homilii na gdańskiej Zaspie 12 czerwca 1987 r. Ojciec Święty mówi: „Jeden drugiego brzemiona noście” – to zwięzłe zdanie apostoła jest inspiracją dla międzyludzkiej i społecznej solidarności. Solidarność – to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni przeciw drugim. I nigdy „brzemię” dźwigane przez człowieka samotnie”.

Czwarta pielgrzymka – „Kościół stawia na młodych”
I etap: 1-9 czerwca 1991 r.
II etap: 13-16 sierpnia 1991 .

Trasa I: Koszalin, Rzeszów, Przemyśl, Lubaczów, Kielce, Radom, Łomża, Białystok, Olsztyn, Włocławek, Płock, Warszawa.
Trasa II: Kraków, Wadowice, Częstochowa i znów Kraków.

Światowy Dzień Młodzieży w Częstochowie. Przyjeżdża milion młodych z całego świata: „Kościół w Europie może w końcu swobodnie oddychać obydwoma swoimi płucami. (…) Na ciebie, droga młodzieży europejskiego Wschodu i Zachodu, stawia Stary Kontynent w budowaniu owego „wspólnego domu”.

Piąta pielgrzymka – „Czas próby polskich sumień trwa”
22 maja 1995 r. Trwa tylko 10 godzin.

To wizyta nieoficjalna, złożona przy okazji kanonizacji w Ołomuńcu na Morawach Jana Sarkandra. Papież pragnie odwiedzić rodzinne miasto świętego, Skoczów, a przy okazji rzucić okiem na ukochane Beskidy. Mówi: „Wbrew pozorom, praw sumienia trzeba bronić także dzisiaj. Pod hasłami tolerancji, w życiu publicznym i w środkach masowego przekazu szerzy się nieraz wielka, może coraz większa nietolerancja. Odczuwają to boleśnie ludzie wierzący. Zauważa się tendencję do spychania ich na margines życia społecznego, ośmiesza się i wyszydza to, co dla nich stanowi nieraz największą świętość”.

Szósta pielgrzymka – „Ekumeniczne kichnięcie”
31 maja – 10 czerwca 1997 r.

Trasa: Wrocław (przylot), Gorzów Wielkopolski, Legnica, Gniezno, Poznań, Kalisz, Częstochowa, Zakopane, Ludźmierz, Kraków, Krosno i znów Kraków.

We wrocławskiej Hali Ludowej odbywa się nabożeństwo ekumeniczne. Jan Paweł II nie może powstrzymać kichnięcia. Zgromadzeni wierni różnych religii biją brawo. „I kichnięcie może mieć sens ekumeniczny” – kwituje Papież. W Legnicy wzywa do troski o najbiedniejszych. W Gnieźnie popiera ideę integracji Europy: „Nie można pozostawić żadnego kraju, nawet najsłabszego, poza obrębem wspólnot, które obecnie powstają”.

Siódma pielgrzymka – „Tu wszystko się zaczęło”
5-17 czerwca 1999 r.

Trasa: Gdańsk, Sopot, Pelplin, Elbląg, Licheń, Bydgoszcz, Toruń, Ełk, wypoczynek nad jeziorem Wigry, Siedlce, Drohiczyn, Warszawa, Sandomierz, Zamość, znów Warszawa, Radzymin, Łowicz, Sosnowiec, Kraków, Wadowice, Stary Sącz, Gliwice, Jasna Góra i znów Kraków.

Najdłuższa, 13-dniowa pielgrzymka do Polski. To podróż sentymentalna. Papież jest wyraźnie szczęśliwy, że znów jest w Polsce. Uśmiecha się, jest swobodny, rozluźniony. Mimo sporych już trudności w poruszaniu się i coraz mniej wyraźnej mowy żartuje jak zawsze. Po mszy w Gdańsku przez kilkanaście minut przekomarza się z 700-tysięcznym tłumem. Gdy pozdrawia młodzież, ta odpowiada: „Kochamy cię, Ojcze Święty”. – „Takim to powiesz jedno słowo, a ci odpowiedzą tysiąc” – odpowiada tłumowi Papież. Zebrani wznoszą okrzyki na jego cześć i klaszczą. Papież słucha i uśmiecha się szeroko. „No” – kwituje z zadowoleniem. Ta zaczepka prowokuje zebranych do jeszcze bardziej żywiołowych okrzyków. – „No i nie mówiłem? Trzeba ich przetrzymać” – żartuje Ojciec Święty.
W Ełku apeluje do młodzieży: „Odwagi! Przyszłość należy do was! Idźcie ku niej świadomi tych sił, które macie w sobie”.
Po raz pierwszy odwiedza polski parlament i występuje przed połączonymi izbami Sejmu i Senatu. Po odśpiewaniu hymnu Papież, nawiązując do słów: „Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski, pod Twoim przewodem złączym się z narodem”, mówi o swojej białej sutannie: „Nikt nie przypuszczał, że w takim umundurowaniu. Ale nam się wydarzyło”.
Ogromnie wzruszający jest 12. dzień pielgrzymki. Wadowice. Papież z lekkimi rumieńcami na twarzy, żartobliwym błyskiem w oku wyraźnie nie chce trzymać się ceremoniału. Otaczający Go dostojnicy kościelni są początkowo zaskoczeni i zmieszani. – Tam była cukiernia – mówi Ojciec Święty do zgromadzonych przed wadowicką farą pielgrzymów. Potem, mimo protestów swojego otoczenia, długo gawędzi z wiernymi: - Po maturze chodziliśmy tam na kremówki – wyjaśnia i parska śmiechem. – Tu się wszystko zaczęło – życie, szkoła, teatr i kapłaństwo. „Witaj w domu! – odpowiadają pielgrzymi. Dom był tutaj, za moimi plecami, na ul. Kościelnej. Pozdrawiam księdza proboszcza. W seminarium się mówiło: Kuba, Kuba Gil. Urzędowo jest ks. prałat Jakub Gil – Papież uśmiecha się. „Niech żyje nam, niech żyje nam” – śpiewają zgromadzeni. „To łatwiej wyśpiewać niż wykonać”.
Pożegnanie na lotnisku w Balicach jest rozdzierające. Płaczą wierni płacze wzruszony Papież.
„Ojczyzno moja, ziemio umiłowana, bądź błogosławiona” – żegna się Ojciec Święty. „Jako papież, a zarazem syn tego narodu, zwracam się do wszystkich ludzi dobrej woli z gorącym wezwaniem, aby dokładali wszelkich starań, by Polska wchodziła w trzecie tysiąclecie nie tylko jako państwo stabilne gospodarczo, ale również umocnione duchem miłości wzajemnej i społecznej” – mówi. Zwraca się też bezpośrednio do wiernych: „Bóg zapłać za gościnę. Jeszcze 20 minut” – zagaja. „Zostań dłużej” – proszą pielgrzymi. „Może 30 minut…” – przekomarza się Ojciec Święty. „Mam jeszcze inny dom. Samiście mnie tam wysłali” – dodaje.
Gdy wchodzi do samolotu, słyszy słowa góralskiej piosenki: „Co by wos Pon Jezus błogosławił i na długie roki, i na długi roki, nam zostawił”.

Ósma pielgrzymka – „Bóg jest bogaty w miłosierdzie”
16-19 sierpnia 2002 r.

Jan Paweł II beatyfikuje ks. abp. Szczęsnego Felińskiego, ks. Jana Wojciecha Balickiego, ojca Jana Beyzyma i siostrę Sancję Janinę Szymkowiak. Święci Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie Łagiewnikach. Mówi: „Powtarzam dzisiaj te proste i szczere słowa św. Faustyny, by wraz z nią i z wami wszystkimi wielbić niepojętą i niezgłębioną tajemnicę Bożego miłosierdzia. Podobnie jak ona, chcemy wyznać, że nie ma dla człowieka innego źródła nadziei, jak miłosierdzie Boga. Pragniemy z wiarą powtarzać: Jezu, ufam Tobie!”.
Przed odlotem z krakowskich Balic padają smutne słowa: „Żegnając się z Polską pragnę was wszystkich, drodzy rodacy, serdecznie pozdrowić. Tak wielu mnie oczekiwało, tak wielu pragnęło się ze mną spotkać. Nie wszystkim było to dane. Może za następnym razem?”. Niestety, to już ostatnia wizyta w ojczyźnie.

W: Jan Paweł II, Nasz Swięty, Warszawa, 2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz