Otrzymaliśmy z Krakowa obrazek Ojca Świętego Jana Pawła II
Z wielką radością ośmielam się donieść w niniejszym liście o uzdrowieniu mojego męża za pośrednictwem Ojca Św. Jana Pawła II. Choroba zaczęła się od niewinnie wyglądających, częstych przeziębień, infekcji górnych dróg oddechowych. Niekończące się przeziębienia trwały kilka lat, w czasie których mąż otrzymywał serie antybiotyków, które dawały krótkotrwały efekt, po czym rozpoczynała się następna choroba. Do tego wszystkiego pojawiło się nowe schorzenie, które rozpoczęło się nagłą zmianą głosu, utratą smaku i powonienia. Po wizycie u lekarza okazało się, że odpowiedzialne za to są zatoki nosowe. Rozpoczęły się następne serie antybiotyków. Niestety bez rezultatu. Schorzenie to rozwijało się, stając się po latach schorzeniem chronicznym. Częste wizyty u lekarza domowego oraz specjalisty, oraz, co z tym związane, różnego rodzaju leki nie przynosiły poprawy. Schorzenie to może było nie tyle niebezpieczne, co bardzo uciążliwe. Mąż miał bardzo częste ropne katary, ból głowy, nieprzespane noce, obniżenie temperatury ciała, nawet latem odczuwał często niczym nieuzasadniony chłód. Musiał bardzo uważać, żeby nic zimnego nie jeść albo nie pić, ponieważ momentalnie rozpoczynał się ostry katar itd. itd.
O pewnego czasu mąż zaczął kaszleć. Po wizycie u lekarza otrzymał znowu antybiotyki, niestety dały one krótkotrwały efekt. Kaszel nasilał się, lekarz domowy nie mógł dać już następnych antybiotyków, skierował męża do specjalisty. Pani doktor, specjalista od chorób płucnych, po obejrzeniu zdjęcia rentgena stwierdziła, że płuca męża są w złym stanie, wyglądają jak płuca intensywnego palacza tytoniu. Przy czym mój mąż w ogóle nie pali papierosów. Lekarka stwierdziła, że do pełnego obrazu choroby potrzebne jest ponowne zdjęcie rentgena po upływie około trzech miesięcy, natomiast wyklucza astmę bronchitis i podobne schorzenia.
U męża rozpoczyna się intensywny rozwój choroby, coraz silniejszy kaszel, który jeszcze narastał wraz ze zmianą temperatury, wilgotności otoczenia, chodzenia po schodach, nawet niewielki wysiłek powodował intensywny kaszel. Zmienił się oddech, mąż oddychał bardzo płytko, świszcząc przy tym głośno. Zrobił się bardzo blady, oczy podkrążone i wytrzeszczone, lekko otwarte usta, jakby ciągle miał brak tlenu. Było coraz gorzej z dnia na dzień. Bardzo mnie to zaniepokoiło.
Pewnej nocy ogarnął mnie prawdziwy strach, kiedy mąż dostał ataku duszności. Pierwszy raz coś takiego przeżyłam. Po kilku dniach nocny atak pojawił się znowu, ale z większą jeszcze siłą. Mąż miał otwarte usta, był bardo blady i miał wystraszone oczy. Nie wiedziałam co robić, chciałam dzwonić po pogotowie, ale po jakimś bardzo krótkim czasie z płytkim oddechem zaczai znowu łapać oddech.
Przed świętem Bożego Narodzenia 2005 r, otrzymaliśmy od Sióstr Karmelitanek Bosych z Krakowa obrazek Ojca Świętego Jana Pawła II trzymającego w rękach świętą Eucharystię, a w rogu obrazka był wklejony fragment sutanny Ojca Świętego. A więc po kolejnej nocy pełnej strachu wzięłam do ręki obrazek i położyłam go mężowi na piersiach, prosząc Ojca Świętego o wstawiennictwo i wsparcie nas w modlitwach o zdrowie dla męża. Równocześnie wzięliśmy z mężem każde swój różaniec i rozpoczęliśmy się modlić. Pierwszą czynnością rano był telefon do lekarza specjalisty o możliwe szybki termin wizyty, który otrzymaliśmy już po kilku dniach. W czasie wizyty u lekarza zrobiono mężowi prześwietlenie rentgena. Pani doktor stwierdziła, że wszystkie objawy choroby się cofnęły. Dodała, że w czasie pierwszej wizyty miała podejrzenie o nowotwór. Chciałam dodać, że to bardzo dobra specjalistka od chorób płuc z długim doświadczeniem zawodowym. W chwili obecnej mąż czuje się wspaniale, wszystko minęło, kaszel, ataki duszności, problemy z atakami, chroniczne przeziębienia. Mąż nie ma żadnych dolegliwości. Odzyskał po latach witalność i zdrowie. Za co dziękujemy Panu Naszemu Ojcu Świętemu, dziękujemy z mężem za wstawiennictwo za nami.
Niemcy 12.02.2006 (Christine i Eugen)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz