Abp Muszyński o Janie Pawle II: był człowiekiem prawdziwie wolnym

Jan Paweł II gościł w Gnieźnie dwukrotnie w 1979 i 1997 roku. W obu wizytach uczestniczył abp Henryk Muszyński. W czasie pierwszej pielgrzymki stał ze wszystkimi na placu przed katedrą, a później pod balkonem Rezydencji Arcybiskupów Gnieźnieńskich. Nie spodziewał się wówczas, że 18 lat później będzie witał papieża jako metropolita gnieźnieński.

Według pierwotnego planu Gniezna nie było na trasie papieskiej pielgrzymki w 1979 roku. Dopisano je niemal w ostatniej chwili. Natychmiast rozpoczęły się gorączkowe przygotowania. Działania zintensyfikowała także komunistyczna propaganda, która robiła wszystko, by zniechęcić wiernych do udziału w papieskiej Mszy św. W Gnieźnie, podobnie jak w całej Polsce, mówiono o masowych omdleniach, ścisku, braku jedzenia i złodziejach, którzy będą okradać puste domy. Kilka dni przed przyjazdem papieża, przez miasto przejechał konwój ciężarówek wyładowanych trumnami – dla „ofiar” papieskiej wizyty. Zabiegi te nie odniosły jednak wielkiego skutku. W upalne przedpołudnie, 3 czerwca, Jana Pawła II witały setki tysięcy ludzi z całej Polski.

„Uczestniczyłem w tej pielgrzymce wspólnie z przyjaciółmi – wspomina abp Muszyński. – Pamiętam, że mieliśmy problem z dojazdem do Gniezna. Musieliśmy zostawić samochód dość daleko od miasta i iść pieszo. Nie my jedni zresztą. Szły całe rzesze ludzi. Trudno opisać uczucia, które nam towarzyszyły. Z jednej strony czuliśmy ogromną radość, że papież jest w Polsce, że za chwilę go zobaczymy, z drugiej byliśmy świadomi, że uczestniczymy w wielkim wydarzeniu bez precedensu, że oto na naszych oczach dzieje się historia” – dodaje.

Arcybiskup senior przyznaje również, że każde słowo wypowiedziane wówczas przez papieża było niczym dynamit.

„Mówił o kulturze polskiej, o chrześcijańskiej inspiracji kultury europejskiej. To było coś niesamowitego. Przez tyle lat mówiono nam przecież, że chrześcijaństwo się kończy, że wiara to niewola i opium dla ludu, że przyszłością ludzkości jest komunizm. I przyjechał papież i powiedział głośno i dobitnie, że bez Boga nie ma przyszłości, nie ma nadziei, że Polska i Europa stoi na fundamencie, któremu na imię Chrystus. Młodszemu pokoleniu na pewno trudno to zrozumieć. Dziś Polska jest wolna, nikt nikogo nie prześladuje z powodu wyznania. Ale wówczas. Ludzie się bali. Papież nas z tego lęku wyzwolił. Wlał w Polaków nowego ducha” – podkreśla abp Muszyński.

Wspomina także niezwykłą atmosferę spotkania pod balkonem Rezydencji Arcybiskupów Gnieźnieńskich i spontaniczny dialog Jana Pawła II z młodymi. „Czuliśmy, że papież jest nasz, że jest stąd, że jest nam tak bliski. I szacunek, jaki wyczuwało się między nim i kard. Wyszyńskim. Mogliśmy się uczyć tego wielkiego szacunku wypływającego z wiary” – mówi abp Muszyński.

Podobne spotkanie odbyło się 18 lat później. Abp Muszyński stał już wówczas na balkonie, obok Jana Pawła II.

„Drugą pielgrzymkę Jana Pawła II do grobu św. Wojciecha przeżyłem już zupełnie inaczej. Nie bez znaczenia były zmiany, jakie zaszły w Polsce i w moim życiu. Byłem już wówczas arcybiskupem gnieźnieńskim. Nie była to pierwsza papieska wizyta, jaką organizowałem. Wcześniej gościłem Jana Pawła II we Włocławku. Byłem szczerze zbudowany powagą, z jaką papież przygotowywał się do pielgrzymek, tym, jak dogłębnie interesował się problemami miejsc, które miał odwiedzić. Gniezno darzył szczególną estymą. Widział w nim symbol, miejsce, w którym zaczęła się Polska”- wspomina.

Pytany o najbardziej pamiętny moment tej wizyty przyznał, że było ich kilka. W pamięci utkwił mu szczególnie jeden – modlitwa Jana Pawła II w kaplicy rezydencji nazajutrz po przyjeździe do Gniezna, z dala od kamer i błysku fleszy.

„Była szósta rano. Wszedłem do kaplicy. Papież już tam był. Modlił się w ławce, nie przy klęczniku. Potem wstał i podszedł do okna. Zapytałem, czy mam je otworzyć, ale powiedział, że nie trzeba. Tylko stał i patrzył, tak jakby chciał nacieszyć się widokiem. Mogłem sobie tylko wyobrazić, co czuł stojąc przy oknie w Krakowie, gdzie wszystko było mu tak bliskie. Stał i patrzył, a później zaśpiewał pieśń. Nie wiedziałem, czy mam się przyłączyć, czy wyjść. W końcu wyszedłem. Czułem, że moja obecność może być swojego rodzaju niedyskrecją. Wspominam ten moment, bo wówczas bardzo namacalnie poczułem, że ten człowiek jest naprawdę wolny” – przyznał abp Muszyński.
bgk / Gniezno
--
Katolicka Agencja Informacyjna
ISSN 1426-1413; Data wydania: 28 kwietnia 2011
Wydawca: KAI; Red. naczelny: Marcin Przeciszewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz