Prymas Polski w Przewodniku Katolickim o codzienności z Janem Pawłem II

O codzienny życiu z Janem Pawłem II, wspólnych wyprawach w góry i rękopisach encyklik numerowanych słowami modlitwy opowiada prymas Polski abp Józef Kowalczyk w najnowszym „beatyfikacyjnym” numerze Przewodnika Katolickiego w edycji archidiecezji gnieźnieńskiej. Gazeta w całości poświęcona jest nowemu błogosławionemu.

Metropolita gnieźnieński wspomina m.in. swoje pierwsze spotkanie z Janem Pawłem II. Było to w 1964 roku w Rzymie. Jako młody ksiądz przyjechał do Wiecznego Miasta na studia. Kilka miesięcy później w instytucie, w którym mieszkał, zamieszkali także ojcowie soborowi, a wśród nich abp Karol Wojtyła.

„Spotykaliśmy ich w kaplicy na modlitwie albo przy posiłkach, ale oni zwykle spieszyli się do auli soborowej. Telefonów nie było wówczas w pokojach, był tylko aparat na korytarzu, odbierany przez tego, kto był najbliżej. Któregoś dnia odebrałem go, a mężczyzna po drugiej stronie poprosił o rozmowę z abp. Wojtyłą. Pobiegłem piętro niżej, gdzie mieszkali ojcowie soborowi. Zapukałem do drzwi pokoju, w którym mieszkał abp Wojtyła, i bez czekania na odpowiedź wszedłem do środka. Zobaczyłem go, jak klęczał na gołej i zimnej podłodze przy biurku, odmawiając brewiarz. Byłem zaskoczony i zmieszany. W końcu wszedłem bez zaproszenia, w dodatku przeszkodziłem w modlitwie, a on klęczał i modlił się tak głęboko nie po to, żeby ktoś go widział, ale sam przed Bogiem... Przekazałem, że jest do niego telefon, a on odpowiedział, że zaraz przyjdzie” – wspomina abp Kowalczyk.

Dodaje również, że w tamtym czasie wielokrotnie widywał arcybiskupa z Krakowa, ale to spotkanie utkwiło mu jednak w pamięci szczególnie, jako pierwsze wyznaczające niejako jego sposób patrzenie na przyszłego papieża.

Prymas dzieli się także z czytelnikami "Przewodnika" wspomnieniami ze współpracy z Janem Pawłem II. Jak mówi, papież był maksymalistą. Nigdy nie zgadzał się na rzeczy powierzchowne, na przemówienia prawie dobre. Nie szczędził ani czasu, ani umiejętności, mówił, że dla Boga musimy dać z siebie nie trochę, ale wszystko.

„Kiedy dostawałem jego rękopisy, nie było na nich normalnej numeracji stron, tylko małe znaczki w narożnikach: Totus Tuus, ego sum, et omnia mea, tua sunt. Zapytałem kiedyś o to, a on się uśmiechnął i odpowiedział, że to takie jego przyzwyczajenia z młodości. Jego pisanie to nie była tylko praca – on je zamieniał w modlitwę, łącząc wszystko w jedno w benedyktyńskim ora et labora – módl się i pracuj. Nie chwalił się i nie opowiadał o tym, to było coś, co trzeba było zauważyć, odkryć i zrozumieć” – opowiada abp Kowalczyk.

Metropolita gnieźnieński dzieli się także wspomnieniami z trudnych chwil zamachu na Jana Pawła II. 13 maja widział się z papieżem. Dostał od niego plik kartek z tekstem, który miał być dyskutowany przy kolacji. Nie doczytał do końca, gdy usłyszał: „Strzelali do papieża!”

„Pobiegłem natychmiast na plac św. Piotra, ale tam już Ojca Świętego nie było, pobiegłem więc na drogę przejazdu od strony poczty, gdzie na noszach leżał papież, czekając na ambulans. Mieliśmy wtedy wrażenie, że to już jest koniec tego pontyfikatu... Ambulans zawiózł go do szpitala. Do nocy czekaliśmy w biurze na telefon z kliniki. Nastąpiła ulga – papież przeżył. A już następnego dnia, w czwartek, telefon z kliniki znów zadzwonił: usłyszałem, że papież prosi, żeby przygotować mu książki o Fatimie” – wspomina prymas Polski.

Przyznaje również, że na początku pontyfikatu zdarzało mu się „wywozić” papieża za mury Watykanu, w ukochane góry.

„Miałem swój samochód, przynajmniej dwa razy dziennie wjeżdżałem przez watykańskie bramy, strażnicy poznawali już samochód i salutowali z daleka wpuszczając mnie i wypuszczając bez żadnej kontroli. Któregoś dnia wywieźliśmy więc ze sobą papieża. Samochód miał z tyłu przyciemnioną szybę, papież okrył się czarnym płaszczem, mój kolega siedział z przodu z rozłożoną gazetą: strażnik zasalutował jak zwykle i już byliśmy poza Watykanem. To były wydarzenia bez precedensu: nikt o tym nie wiedział, nie było żadnych wewnętrznych uzgodnień, nikt nas nie widział, nie było żadnej obstawy, a Jan Paweł II chciał zobaczyć zwyczajne, codzienne życie: ludzi na ulicach i góry” – wspomina abp Kowalczyk.
bgk / Gniezno
--
Katolicka Agencja Informacyjna
ISSN 1426-1413; Data wydania: 28 kwietnia 2011
Wydawca: KAI; Red. naczelny: Marcin Przeciszewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz