Osoba Jana Pawła II wzbudzała we mnie pokorę
Długo zastanawiałam się, zanim postanowiłam napisać ten list. Tak bardzo chciałabym wyrazić swoje uczucia i moje poglądy na temat Papieża Jana Pawła II, ale cóż mogę powiedzieć, czy moje zdanie jest tutaj ważne? Mam 19 lat, to zbyt mało, żeby móc ocenić tak wspaniałego człowieka, jakim był Karol Wojtyła. Jednak postanowiłam zabrać głos w tej dyskusji. Moim zdaniem Karol Wojtyła bardziej niż ktokolwiek zasługuje na to, by Jego świętość została ogłoszona. Po pierwsze, dlatego że człowiek ten przez całe swoje młode życie był bardzo boleśnie doświadczony przez życie, a jednak wytrwał w swojej wierze, a nawet ją umocnił. Śmierć brata, przedwczesna utrata matki, potem śmierć ojca, wojna. Po przyjęciu święceń jako ksiądz otwarcie walczył z komunizmem - wrogiem ludzkości. Ale nigdy w tym swoim życiu, osobistej i publicznej walce, nie zapomniał o człowieku. Kochał ludzi, jak ojciec swoje dzieci. W młodzieży widział przyszłość, lepszą przyszłość.
Ja sama osobiście doświadczyłam wielokrotnie, jak wielki wpływ na moje życie miał i wciąż ma Ojciec Święty. Mając 11 lat, po raz pierwszy poczułam jak wielką siłę ma ten człowiek i ile znaczy w moim przyziemnym życiu. Był czerwiec 1997 r., wtedy Jan Paweł II po raz kolejny odwiedził swoją ojczyznę. Ja z moją mamą wybrałyśmy się do Częstochowy i tam oczekiwałyśmy razem z tysiącami innych pielgrzymów na krótką wizytę Ojca Świętego. Atmosfera była niesamowita i wiem, że nie zapomnę jej do końca życia. Wielkie wywarło wrażenie to wydarzenie w życiu jedenastoletniego dziecka. Czułam, że Bóg jest tak blisko mnie. Chciałam śpiewać, tańczyć ze szczęścia. Wtedy zrozumiałam, czym dla mnie jest wiara, nie tylko klepaniem pacierzy na pamięć, nie obowiązkiem nałożonym przez rodziców, wiara stała się dla mnie czymś, osobistym, czymś, co chciałam dźwigać na swoich ramionach. Każda Jego pielgrzymka wywarła na mnie niesamowite wrażenie, zawsze płakałam, oglądając relacje telewizyjne.
Potem w moim życiu nastał okres buntu przeciwko rodzicom, rodzinie, a także przeciwko wierze i przeciwko Bogu.
Nie widziałam sensu w codziennych mszach, w codziennej modlitwie, uważałam, że wszystko, co mam, osiągnęłam tylko dzięki sobie i tylko osoba Jan Pawła II wzbudzała we mnie pokorę. Po śmierci Papieża wiele się zmieniło, zrozumiałam, że każdy ma w swoim życiu cel i że musi dążyć do jego osiągnięcia, ale tylko z Bogiem. Ponownie odzyskałam wiarę w swoją tożsamość w środowisku. Wiem, że to wszystko, co dzieje się w moim życiu dobrego, jest spowodowane tym, że czuję obecność Ojca Świętego, że widząc Jego jako wzór, mogę się zmieniać na lepsze. Ojcze Święty, dziękuję Ci za ten dar.
10.07.2005 (młoda osoba N.N)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz